A oto próbka stylu w jakim Andrzej Kalinin pisze swojej felietony.

“ W ubiegłym tygodniu razem z dyrektorem Częstochowskiej Filharmonii, Leszkiem Hadrianem wybraliśmy się na dziewczyny, ale niestety nic nam z tego nie wyszło, ponieważ ja jestem stary, a dyrektor Hadrian brzydki, przeto żadna z dziewczyn nawet na nas nie spojrzała. Mimo to siedzieliśmy czas jakiś w jednej z częstochowskich kawiarni, aż nasza cierpliwość została nagrodzona. - Te miejsca są wolne? - zapytała jakaś czpiotka pokazując dwa puste krzesełka przy naszym stoliku. - Ależ tak, oczywiście - odpowiedzieliśmy chórem. Usiadły, zarzuciły nogę na nogę i wyjęły z torebki papierosy. Dyrektor Hadrian natychmiast podał im ognia... ( Dziennik Częstochowski wrzesień 2003r.)

Najnowszy tom prozy Andrzeja Kalinina pt.”.. a życie jak rzeka” zawiera opowieści, reportaże i felietony” znane już z wcześniejszych publikacji w czasopismach krajowych i zagranicznych. Książka jest jakby autoopowieścią, podzieloną na części w której autor identyfikuje bohaterów swojej prozy z najbliższym sobie otoczeniem. Jest to znany artystyczny chwyt, mający uwierzytelnić opisywane sytuacje i zdarzenia. Dzięki temu otrzymaliśmy całą galerię znakomicie przedstawionych postaci. Przewijają się tu więźniowie sowieckich łagrów, męczennicy jakiś szlachetnych spraw, pasjonaci, wariaci lub osobowości powszechnie znane, jak choćby Jerzy Giedroyć, Tadeusz Przypkowski, czy popularny niegdyś piosenkarz, Janusz Gniatkowski. Ale nie brakuje tu również ludzi zwyczajnych,: sprzedawców na targowisku na przykład, drobnych pijaczków, malkontentów, kryminalistów, bywalców kasyna, kłusowników, nawiedzonych artystów, czy zdziwaczałych emerytów, z którymi autor wyraźnie sympatyzuje. W prezentowanych postaciach nie ma patosu, jest natomiast autentyczne przejęcie się ich losem i ich bólem, a każda to jakby jeden „zatrzymany kadr”, obudowany w spostrzeżenia autora, zarysowany na szerszym społecznym tle, opatrzony pewnym psychologicznym komentarzem. Każda opowieść ma swój wewnętrzny rytm i kończy się puentą która często jest pretekstem do rozważań natury moralnej czy estetycznej. I chociaż autor wydaje się być zauroczony światem współczesnym, obecnym, to jednak pobrzmiewa tu wciąż ton ciepłej nostalgii za przeszłością. Coś się kończy, i coś odchodzi bezpowrotnie. Symbolicznym obrazem takiego właśnie odchodzenia jest ostatni reportaż zatytułowany “Wspomnienie o Jerzym Giedroyciu”, wielkim i prawdziwym człowieku. Nie bez powodu również pierwsza opowieść tego zbioru opatrzona jest tytułem “Jesień”. Jest to przecież okres, który dla wielu ludzi stanowi nie tylko synonim zmian zachodzących w przyrodzie, ale również pewien stan ducha, prowokujący do filozoficznej zadumy nad czasem przeszłym i życiem dokonanym. To właśnie taka, jesienna aura ciąży nad całym zbiorem opowieści pod jakże znamiennym tytułem “ a życie jak rzeka”.

mgr Joanna Sularz
Aleja 3 Kwartalnik Kulturalny